- masło - urugwajskie, w trzecim sklepie
- cukier - wenezuelski, w pierwszym i czwartym sklepie (za każdym razem po 2 kilo)
- mąka pszenna - nie udało się kupić
- mąka kukurydziana - wenezuelska, była w trzech sklepach
- wołowina - brazylijska, w piątym sklepie
- drób świeży - nie udało się kupić
- wieprzowina świeża - nie udało się kupić
- majonez - nie udało się kupić
- ryż - ekwadorski, w pierwszym sklepie
- fasola czarna - z Nikaragui, w drugim sklepie
- olej do smażenia - nie udało się kupić, zastąpi go portugalska oliwa
- mleko w kartonie - chilijskie, po odstaniu kolejki w ostatnim ze sklepów, tylko 2 litry na osobę
- śmietana - nie udało się kupić
- mleko w proszku - nie udało się kupić, zastąpi go "produkt na bazie mleka dla niemowląt od 1-go roku życia"
- płyn do prania - meksykański, w pierwszym sklepie
- paluszki słone - izraelskie, w ostatnim sklepie
- ostre papryczki konserwowe (jalapeños) - nie udało się kupić
- korniszony konserwowe - indyjskie, w pierwszym sklepie
- krewetki mrożone - nie udało się kupić
- łosoś - nie udało się kupić, ani surowego ani wędzonego
- papier toaletowy - wenezuelski, był w prawie wszystkich sklepach
- herbata czarna - nie udało się kupić
- żarówki - nie udało się kupić, ani zwykłych, ani energooszczędnych
- bombki choinkowe - nie udało się kupić (wszędzie mówili, że już dawno się skończyły)
Na szczęście mamy trochę bombek z lat minionych i jakoś tam zdołam przystroić kupioną kilka dni temu choinkę (świerk kanadyjski, z Kanady), który kosztował mnie 4-krotną wartość minimalnej wenezuelskiej pensji.
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Aby pokazać do jaki jest stan wenezuelskiej gospodarki po 14 latach Rewolucji Boliwariańskiej - produkcja przemysłowa i rolnicza prawie zupełnie tu upadła, niemal wszystko - od żywności, przez lekarstwa, po gwoździe i śrubki - trzeba tu importować.
I ja wcale się nie skarżę. Przeciwnie. Ja jestem, jak już pisałem, tym zachwycony. To raj dla handlowców!