niedziela, 18 maja 2014

Stać to policja!

Miałem bardzo niemiłą przygodę w tym tygodniu. Na szczęście z happy endem. Wracałem sobie samochodem z Maracay, czyli takiego miasta położonego o mniej więcej 100 km od Caracas. Wiozłem dla mojego biura 4 nowe laptopy i 2 drukarki.
Już się zmierzchało gdy wjechałem do Caracas. Tuż po zjeździe z autostrady była alcabala, czyli taki tutejszy check-point. Sprawdzili dokumenty i kazali otworzyć bagażnik. Zobaczyli te komputery. Potem jeszcze mnie chwile potrzymali i potem puścili.
Przejechałem może 1000 metrów gdy z mój samochód otoczyły dwa motory. Na każdym po dwie osoby. Ten po mojej stronie miał w ręku pistolet. Zmusili mnie żebym się zatrzymał. Kazali wysiąść z samochodu poczym natychmiast pasażer z motoru wsiadł na moje miejsce i odjechali. Motory i mój samochód, a ja zostałem sam.
Na szczęście miałem w kieszeni komórkę. Nie wiem dlaczego bo zazwyczaj ją w samochodzie wyjmuje. Ale teraz tego nie zrobiłem na szczęście.
Najpierw zadzwoniłem po znajomego, który jak przyjechał stwierdził, że to na pewno robota policji. Że sprawdzają na check-poincie czy człowiek jest uzbrojony, czy wiezie coś ciekawego, a potem puszczają tą informację do czekających kawałek dalej wspólników.
Brzmiało prawdopodobnie. Zadzwoniłem więc do znajomego z ministerstwa spraw wewnętrznych, opisałem moją historię, zapytałem czy coś się da zrobić. Powiedział, że popyta.
Rano samochód stał pod moim domem, z komputerami i drukarkami w środku.